Najnowsza wypowiedź minister energii i klimatu Pauliny Hennig-Kloski . „Czeka nas jeszcze dyskusja na Komitecie Ekonomicznym Rady Ministrów i czekam na ostateczny budżet programu osłon, ” – powiedziała szefowa MKiŚ na antenie radia TOK FM we wtorek 22 października. „Jakieś osłony” niekoniecznie musi jednak oznaczać dokładnie takie same, jak w tym roku. „My mamy wszystko policzone i powiem tak: 4 mld 400 mln zł według naszych szacunków kosztuje przedłużenie ceny maksymalnej (energii elektrycznej – red.) w roku przyszłym” – tłumaczyła minister.
Przedłużenie obecnego stanu rzeczy, o którym mówiła Paulina Hennig-Kloska, wyglądałoby więc – z punktu widzenia gospodarstw domowych – następująco: (minister na antenie TOK FM wskazała, że jego koszt to ok. 1 mld zł). Ale czy tak właśnie będzie? Już po publikacji projektu budżetu państwa na 2025 r. przedstawiciele rządu mówili, że póki co na kontynuację działań osłonowych państwo ma wygospodarowane 2 mld zł. Potrzeba jeszcze zatem 2,4 mld zł.
Na razie minister finansów Andrzej Domański Zapewniła też, że nie ma planów, by likwidować osłony energetyczne w połowie przyszłego roku, ponieważ w rządzie jest świadomość konieczności wsparcia konsumentów, a dodatkowo rozwiązania te kosztują obecnie budżet państwa zdecydowanie mniej. Zarazem jednak dodała: „Natomiast (…), ale też przy zejściu z kosztów generowanych przez rachunki za energię elektryczną i energię cieplną”. Rząd wie, że .
Po pierwsze, to obciążenie dla budżetu państwa, który i bez tego ma dość wydatków. Po drugie, ochrona konsumentów przed podwyżkami cen energii tylko powiększa dług inflacyjny – po 1 lipca, kiedy ceny energii zostały przez rząd częściowo odmrożone, inflacja skoczyła: odczyt za lipiec wyniósł 4,2 proc. w ujęciu rok do roku wobec 2,6 proc. w czerwcu. Przedłużając mrożenie cen prądu, rząd zaniża poziom inflacji i osłabia motywację konsumentów do oszczędzania energii (i nie tylko), co na dłuz̨szą metę może inflację wręcz utrwalać.
„Nowy rząd potrzebował około pół roku, by przyjrzeć się sytuacji na rynku energii, poziomowi cen i zadecydować o dalszym kształcie polityki osłonowej dla konsumentów – przypomina dr Aleksandra Gawlikowska-Fyk, Dyrektorka Programu Elektroenergetyka w Forum Energii. – Efektem było częściowe utrzymanie mrożenia cen energii dla gospodarstw domowych.
Stąd też np. zakres podmiotów objętych wsparciem czy poziom, na którym zamrożono ceny energii od 1 lipca, różni się od tego, z czym mieliśmy do czynienia w roku ubiegłym.
Co zatem wiemy na pewno, jeśli chodzi o w 2025 roku? – W ustawie wprowadzającej bon energetyczny po raz pierwszy założono, że okres taryfowy – jeśli chodzi o same ceny sprzedaży energii – dla spółek obrotu będzie półtoraroczny.
Oznacza to, że Takiej sytuacji nigdy dotychczas nie było – taryfy były ustalane zawsze na rok – mówi Aleksandra Gawlikowska-Fyk. – W tej obowiązującej obecnie taryfie URE cena sprzedaży energii wynosi 622,8 zł/MWh, co przekłada się na cenę 62-63 gr netto za jedną kilowatogodzinę, przy czym poziom mrożenia dla gospodarstw domowych został ustalony na 50 gr/KWh.
- Jeśli limit mrożenia zostanie zniesiony – a do tej ustalonej przez URE do końca 2025 r. Skonsumuje to 15-procentowy wzrost taryf, który rząd zakłada w średniookresowym planie budżetowo-strukturalnym – ale pod wspomnianym warunkiem wycofania się przez rząd z mrożenia cen – tłumaczy ekspertka.
- , która w tym roku – po poprawce Senatu do ustawy wprowadzającej bon energetyczny – została „wyzerowana”.
Mówimy tu o kwocie 11,44 zł miesięcznie, czyli 137 zł netto rocznie. Wiemy też, że wzrośnie zapewne , ponieważ z założenia wzrasta ona co roku o kilka procent. Przewidziane są w niej nakłady inwestycyjne na sieci dystrybucyjne – URE w dokumencie pod nazwą „Karta Efektywnej Transformacji Sieci Dystrybucyjnych Polskiej Energetyki” uzgodnił kilka lat temu z dystrybutorami, że nakłady te będą rosły, aby sieci dystrybucyjne nadążały za transformacją energetyczną – wyjaśnia. – W kwestii zmiany nie są planowane – przy okazji warto zauważyć, że w Polsce akcyza na energię elektryczną pełni funkcję typowo fiskalną – dodaje nasza rozmówczyni.
O samych trudno jest spekulować – będą one zależeć od cen hurtowych energii elektrycznej w kontraktach na 2025 rok. Taryfa jest zamrożona – jednak otwartym pozostaje pytanie, jaka będzie różnica między faktyczną ceną energii a obowiązującą do końca 2025 roku taryfą URE dla spółek energetycznych, i czy będzie to różnica „na plus” czy „na minus”.
Zwróciliśmy się do Urzędu Regulacji Energetyki z pytaniem, czy ustalając taryfę sprzedażową dla spółek energetycznych do końca przyszłego roku (przypomnijmy, to 622,80 zł/MWh), URE antycypował poziom cen energii elektrycznej w hurcie w 2025 roku – a także o to, jaki byłby ruch ze strony urzędu, gdyby okazało się, że cena w hurcie w 2025 r. jest niższa niż cena „mrożona”, tj. 500 zł/MWh. Jak przekazała nam rzeczniczka URE Magdalena Dąbrowska, „w momencie zatwierdzania ostatnich taryf na obrót energią elektryczną , notowań na Rynku Dnia Następnego”.
- Zmiana taryf następuje np. w przypadku zaistnienia istotnych i niedających się wcześniej przewidzieć okoliczności dotyczących kosztów spółki, wykonywanej działalności bądź otoczenia gospodarczego – dodaje przedstawicielka URE.
Zatem obecnie w kwestii przyszłorocznych cen energii wiemy to, co w oficjalnym dokumencie wysłanym do Brukseli zawarł rząd. Wiemy też, że wróci opłata mocowa i wzrośnie taryfa dystrybucyjna, nie wzrosną natomiast VAT i akcyza. Ewentualne dalsze działania osłonowe rządu zależeć będą od tego, ile pieniędzy uda się wygospodarować na te działania.
W średniookresowym planie budżetowo-strukturalnym rząd oszacował, że – podsumowuje Robert Tomaszewski, szef działu energetycznego Polityki Insight. – W budżecie na dalsze mrożenie cen energii zabezpieczono 2 mld zł; to dwa razy mniej niż potrzeba, by ceny te były na tym samym poziomie, co w drugim półroczu br. Gdyby chcieć kontynuować mrożenie cen energii w obowiązującym obecnie kształcie, trzeba by znaleźć tę brakującą kwotę na działania osłonowe i pewnie obciążyć podatkiem którąś z firm energetycznych, jak miało to miejsce w tym roku z Orlenem. Orlen obecnie jest jednak w gorszej sytuacji finansowej i nie ma jak „ściągnăć” z niego tej daniny.
Przed początkiem nowego roku . Czasy, kiedy błękitne paliwo było tanie, minęły już dawno. Niepokoje w kwestii cen tego surowca podsyciły ostatnio rządowe plany nowelizacji ustawy o zapasach ropy naftowej, produktów naftowych i gazu ziemnego.
W trakcie konsultacji projektu noweli .
O co dokładnie chodzi? – Ustawa zakłada, że za tworzenie i utrzymywanie strategicznych rezerw gazu w imieniu Skarbu Państwa odpowiedzialna będzie Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych. Z takiego obowiązku zostaną natomiast zwolnieni importerzy surowca, którzy zamiast tego mogli dotąd kupić u PGNiG (obecnie Orlen) tzw. usługę biletową. RARS będzie po cenach rynkowych kupować gaz lub sprzedawać jego nadwyżki na Towarowej Giełdzie Energii, lub – za zgodą resortu przemysłu – na giełdach zagranicznych, a także na podobnych zasadach gromadzić surowiec w kraju lub za granicą.
Zakup surowca na potrzeby tworzenia rezerw nie będzie finansowany przez budżet państwa, a przez tzw. przedsiębiorstwa zobowiązane, co miesiąc uiszczające w tym celu na tzw. Fundusz Zapasów Interwencyjnych i Zapasów Strategicznych Gazu Ziemnego. Będą to operatorzy systemu przesyłowego, dystrybucyjnego, skraplania gazu oraz magazynowania (w praktyce Gaz-System i OSD), a także spółki zajmujące się obrotem i importem surowca. Wysokość opłaty stanowić ma iloczyn jej stawki określanej w rozporządzeniu ministerstwa przemysłu na poziomie nie wyższym niż 150 zł/MWh oraz ilości surowca odebranego w konkretnym miesiącu przez daną spółkę – tłumaczy nam Robert Tomaszewski z Polityki Insight.
W rozmowie z „Pulsem Biznesu” dyrektor biura handlu gazem w Orlenie Grzegorz Bujnowski wskazywał, że – o ile dotychczas „koszt utrzymywania zapasów obowiązkowych był częścią ceny hurtowej, jako koszt importera”, to „po wejściu w życie nowelizacji ustawy, opłata będzie rozliczana w cenie płaconej przez klientów końcowych”. – Warto zauważyć, że w efekcie uchwalenia tej ustawy .
- Dotychczas duże podmioty nie będące monopolistami – takie, jak Grupa Azoty – miały bardzo ograniczone możliwości, jeżeli chodzi o import gazu. Po zmianie będą mogły rentownie sprowadzać gaz z innych kierunków w większych ilościach, a nie kupować go od Orlenu.
Projekt ustawy o zapasach paliw jest bowiem związany nie tylko z kwestią magazynowania gazu, ale też z jego importem. Oczywiście, decydujące znaczenie mają tutaj ceny na TTF (to główny wirtualny rynek obrotu gazem w Europie, którego siedziba mieści się w Amsterdamie – red.). – importerzy pewnie nie odnotują większych zysków, ale jakąś marżę będą mogli uzyskać – komentuje Robert Tomaszewski. – Zmiana ustawy powinna stanowić pierwszy krok ku (państwowych i prywatnych) oraz zmniejszenia na nim monopolistycznej pozycji należącego do Orlenu PGNiG. Warunkiem będzie jednak zwiększenie rentown