Prokuratura Krajowa sprawdza, czy Władysław Teofil Bartoszewski pozbył się majątku, by uniknąć zwrotu pieniędzy wierzycielom. Chodzi m.in. o wart kilka mln zł dworek pod Warszawą – ustalił Onet.
Jak się dowiedzieliśmy, w marcu sąd nakazał wiceministrowi spraw zagranicznych i posłowi PSL zwrócić aż 13 mln zł, które powierzył mu jego chrzestny. Nieprawomocny wyrok zapadł w marcu tego roku w Sądzie Okręgowym w Warszawie. Zgodnie z orzeczeniem Władysław Teofil Bartoszewski musi zwrócić około 13 mln zł z odsetkami Fundacji Zbiorów im. Ciechanowieckich w Zamku Królewskim w Warszawie, która opiekuje się majątkiem Andrzeja Ciechanowieckiego.
Problemy Władysława Teofila Bartoszewskiego. Jest komentarz z kancelarii premiera. Śledztwo na zlecenie prokuratury prowadzi Komenda Stołeczna Policji. Zawiadomienie w tej sprawie złożyła przywołana fundacja. Ani fundacja, ani jej pełnomocnik nie chcą komentować sprawy.
Bartoszewski odpiera zarzuty. W poniedziałek do sprawy odniósł się sam Bartoszewski, który był gościem porannego programu w Polsat News. — Redakcja Onetu nie całkiem rzetelnie opisała, że jest wyrok, że mam coś zapłacić. Takiego wyroku nie ma, bo sprawa jest w apelacji — stwierdził Bartoszewski, co jest jednak niezgodne z informacjami zawartymi w naszym artykule, w którym wprost wskazaliśmy, że wyrok jest nieprawomocny. Chwile grozy w Wielkopolsce. Proboszcz na podwójnym gazie kierował autem. — Odwołałem się, bo sprawa jest kompletnie bezzasadna — dodał.
— Sprawa ta ma kontekst polityczny, bo nie sądzę, żeby prokuratura, łamiąc przepisy, kontaktowała się z Onetem. Jest to atak polityczny na mnie i na moją formację — tłumaczył wiceszef MSZ, podkreślając, że nikt z prokuratury, ani z policji nie kontaktował się z nim w tej sprawie.