Prezydent Serbii ostrzega przed czarnym scenariuszem: "Zachód zlekceważył Putina"

W dniach 15-16 czerwca w malowniczym kurorcie Buergenstock niedaleko Lucerny spotkają się przedstawiciele blisko stu państw, aby rozmawiać na temat „pokoju w Ukrainie”. Przyjedzie między innymi prezydent Francji Emmanuel Macron i kanclerz Niemiec Olaf Scholz. Stany Zjednoczone będą reprezentowane przez wiceprezydentkę Kamalę Harris. Zabraknie natomiast reprezentacji Chin. Z kolei Rosja w ogóle nie została zaproszona. Prezydent Serbii straszy „wielką katastrofą”.

„Pociąg odjechał” – ostrzeżenie prezydenta Serbii

Na dzień przed startem szczytu w Szwajcarii, w piątek 14 czerwca, prezydent Serbii, Aleksandar Vučić udzielił obszernego wywiadu szwajcarskiemu tygodnikowi. Jego zdaniem w najbliższych miesiącach sytuacja na arenie międzynarodowej może się zaognić. – Moim zdaniem z dnia na dzień jest coraz gorzej. Jak powiedział słynny historyk Alan JP Taylor: „Pociąg odjechał i nikt nie może go zatrzymać”. Widzimy czarny scenariusz tego, co stanie się w Ukrainie, jeśli główne mocarstwa nic nie zrobią – mówił.

Serbski polityk zasugerował przy tym, że to NATO dąży do starcia z Rosją, aby pogrzebać Władimira Putina i doprowadzić do upadku jego rządów. – Wszyscy mówią tylko o wojnie. Nikt nie chce osiągnąć pokoju. Nikt nie mówi o pokoju. Pokój stał się niemal słowem zakazanym. Mówią, że musimy wygrać, aby zapewnić przyszły pokój. Uważam za bardzo dziwne, że nikt nie próbuje zakończyć wojny. Jest jeszcze jedna teoria, którą rozumiem – mówił.

  • Zachód wierzy, że może łatwo wygrać z Putinem. Chcą go wyczerpać w Ukrainie. Wtedy, według nich, Rosja przestanie istnieć w swojej obecnej formie, a Putin zostanie obalony – dodał.
  • Nie mogę powiedzieć, że Zachód się przecenia. Ale myślę, że nie docenia Rosji i Putina. W Europie przywódcy zachowują się jak wielcy bohaterowie, ale nie są uczciwi i nie mówią swoim obywatelom, że wszyscy zapłacą wysoką cenę, jeśli dojdzie do wojny – podkreślił.

Prezydent Serbii o międzynarodowym konflikcie

Vučić stwierdził, że Emmanuel Macron i Olaf Scholz chcą „wysłać wojska NATO na front”, aby uniknąć umiejscowienia walk z Rosją na terytorium europejskim. Zamiast tego chcą zmierzyć się z nim na terenach Ukrainy. Jego zdaniem do konfliktu może dojść jeszcze w tym roku. – Nie mówię o trzeciej wojnie światowej, ale o wielkim starciu. Jak blisko jesteśmy? Myślę, że niedaleko. To kwestia trzech, czterech miesięcy, a istnieje ryzyko, że stanie się to wcześniej – ocenił.

– Zbliżamy się do wielkiej katastrofy i wygląda na to, że pociąg już odjechał ze stacji i nie można go zatrzymać – podsumował.