Donald Tusk nie przywraca nam zdrowej demokracji jak z obrazka. On walczy o to, by odbudować system, w którym monopol „słusznej strony” na sprawowanie władzy jest czymś oczywistym i niepodważalnym. A każdy, kto się upomina o odrobinę pluralizmu czy inności, z miejsca staje się czynnikiem „antydemokratycznym”. Takie to mamy czasy.
Wyobraźcie sobie Państwo, że Jarosław Kaczyński wychodzi i mówi, że jego ugrupowanie nie zamierza liczyć się z przepisami konstytucji ani ustaw zwykłych, bo mamy „demokrację walczącą”. Wyobraźcie sobie Państwo, że Mateusz Morawiecki ogłasza, że nie zamierza oglądać się na weto prezydenta Dudy (a parę rzeczy im przecież zawetował), bo to „nie jest żaden prezydent”. Wyobraźcie sobie, że minister Ziobro uzasadnia swoje posunięcia tym, że „na razie nie mamy podstawy prawnej, ale w końcu ją znajdziemy”.
Co by się działo? Nawet jeśli uważacie, że PiS-owcy tak robili (to znaczy naginali obowiązujące przepisy do swoich celów i zamierzeń), to przecież różnica jest oczywista. Oni właśnie „naginali”, ale nigdy na żadnym etapie nie dali sobie tak otwartego przyzwolenia na tak totalne zanegowanie tak wielu reguł praworządności i demokratycznego ładu, jak ma to miejsce dzisiaj.
Kaczyński, Morawiecki i Ziobro – w przeciwieństwie do Tuska, Bodnara czy Sienkiewicza – nie zachowywali się nigdy tak, jakby nie obowiązywały ich żadne reguły. Oni poruszali się po granicach – owszem – czasem jadąc po bandzie. Ale na ich tle obecni władcy już dawno żadnymi granicami i żadną bandą głowy sobie nie zawracają. Oni są już w innym wszechświecie!
Różnice w działaniach
Pokazmy to na kilku przykładach. W grudniu rząd Tuska siłowo i bezprawnie przejmuje media publiczne. Twierdzi, że musi to zrobić, bo „tamci też tak zrobili”. Ale prawda jest taka, że „tamci tak NIE zrobili”. Owszem, rozumiem, że komuś może się nie podobać prezes Kurski w TVP czy red. Holecka w „Wiadomościach”. Dokładnie na tej samej zasadzie komuś innemu nie leżą dzisiaj prezes Sygut czy red. Czyż w „19.30”. Ale na Boga! Różnica jest zasadnicza. Wtedy – po roku 2015 – PiS-owcy przeprowadzili swoje porządki w mediach publicznych w sposób zgodny z regułami politycznymi oraz prawem korporacyjnym. Po roku 2023 Tusk i jego ludzie zaś wzięli media publiczne gwałtem. Łamiąc zarówno literę prawa (ominiecie Rady Mediów), jak i prawo spółek (fikcyjna likwidacja). Takich przykładów jest więcej.
- Za PiS-u politycy opozycyjni Grodzki czy Giertych byli straszeni wymiarem sprawiedliwości. Ale różnica jest taka, że tamci byli właśnie „straszeni”. Zaś posłowie Kamiński i Waśnik faktycznie trafili do więzienia.
- Czy zdejmowano immunitety na taką skalę politykom PO w latach 2015-2023? Nie, to się nie działo!
Sprawa księdza Olszewskiego to kolejny przykład pokazujący różnicę skali. Za PiS-u za dowód na opresyjny charakter tamtej władzy starczyło wyniesienie demonstranta z blokady Sejmu do radiowozu. Dziś zaś dowodem opresyjności władzy nie jest trzymanie pod kluczem księdza Olszewskiego.
Brak uczciwego politycznego sporu
Postawmy obok rząd Tuska, który w rok urzędowania poszedł już „na rympał” więcej razy niż rząd Zjednoczonej Prawicy przez osiem lat. Wtedy oczywistym stan się to, że my nie mamy w Polsce uczciwego politycznego sporu. Ani sprawnej demokracji, o której przywrócenie walczy dziś dzielnie Donald Tusk. Prawda jest taka, że mamy jedną stronę, której wolno wszystko (niszczyć opozycję, wsadzać do więzienia przeciwników, przejmować instytucje itp.). I drugą, której nie wolno nic.
Ta druga, gdy tylko zbliża się do władzy (albo choćby zbytnio urośnie w siłę) może być – nawet awansem, bo „przecież wiadomo” – uznana za spadkobiercę najgorszych antydemokratycznych i autorytarnych reżimów świata. Ta pierwsza zaś de facto zachowując się znacznie bardziej antydemokratycznie, sama siebie uznaje za „obóz demokratyczny”. To jest nasza rzeczywistość. To jest nasza demokracja. „Usmiechnięta”, „ogryzkowa”, „walcząca”. Nazwijcie ją, jak sobie chcecie.
„Mam pełne zaufanie do demokratyzmu Donalda Tuska, rozumiem dylematy, przed którymi postawiła koalicję dewastacja ustroju przez PiS. Z góry, jako obywatel udzielam poparcia jego działaniom. Złośliwy nowotwór usuwa się tym co jest dostępne. Byle szybko i radykalnie”. Napisał to na Twitterze Waldemar Kuczyński, emerytowany polityk UD i minister rządów po roku 1989. Obecnie rzecz jasna zatwardziały antyPiS-owiec.
Można na Kuczyńskiego machnąć ręką. I można zaliczyć go w poczet #SilnychRazem. Ale pamiętajmy, że faktyczne tyrannie budowane są na takich, co nie podają w wątpliwość i ślepo wierzą. Nie bądźmy jak Waldemar Kuczyński.