Reyna Marroquín przyjechała do Stanów z Salwadoru po rozstaniu z mężem. Miała zacząć od nowa i spełnić swój amerykański sen o lepszym życiu. W styczniu 1969 r. kobieta nagle zniknęła. Przez 30 lat nikt nie wiedział, co się z nią stało. W 1999 r. w jednym z domów, w miasteczku Jericho, znaleziono zmumifikowane zwłoki ciężarnej latynoski umieszczone w beczce. Ta sprawa wstrząsnęła opinią publiczną.
Reyna pracowała w fabryce Melrose Plastics oraz dorabiała jako niania. Jednak uwikłała się w romans z żonatym mężczyzną. Nie poukładało się tak, jakby sobie tego życzyła. Gdy okazało się, że jest w ciąży, kochanek nie chciał się z nią spotykać. Do prawdziwego dramatu jednak doszło, gdy Reyna w zaawansowanej ciąży powiedziała o romansie żonie mężczyzny. Wpadł w szał. Jak miała wyznać swojej przyjaciółce, zaczęła się go bać. Niedługo potem zniknęła bez śladu.
Rodzina ofiary nie miała zbyt wielu możliwości poszukiwań – jej matka i siostra wciąż mieszkały w Salwadorze, a przyjaciółka miała związane ręce. Gdy Kathy Andrade zaczęła się niepokoić zniknięciem znajomej, została odprawiona z kwitkiem przez mundurowych. Nie była rodziną, nikt nie chciał przyjąć od niej zeznań. W Nowym Jorku ludzie czasem znikają, a 27. letnią imigrantką niewiele osób zamierzało się przejmować. Przez trzy dekady wydawało się, że Reyna dołączy grona zaginionych, których losów nigdy nie udało się ustalić. Dopiero 30 lat później sprawa dziewczyny z beczki zelektryzowała Amerykanów.
W styczniu 1999 r. w beczce na barwniki znaleziono zmumifikowane szczątki ciężarnej kobiety. Miała przy sobie notes teleadresowy, kartę stałego pobytu i sztuczny kwiat, wyprodukowany w Melrose Plastics. Niepozorna beczka również była związana z fabryką, w której pracowała zaginiona ciężarna. Oprócz zwłok znajdował się w niej granulat. Dzięki nowoczesnej technologii detektywom udało się odczytać niektóre zapiski ze zniszczonego notesu. Śledczy bardzo szybko ustalili tożsamość ofiary i potencjalnego sprawcę.
Odtworzony numer telefonu w książce adresowej należał do Kathy Andrade, przyjaciółki Reyny. Kiedy się z nią skontaktowano, opowiedziała historię, której wcześniej nikt nie chciał wysłuchać. Marroquín miała romans z niejakim Elkinsem, ale wyjawiła przyjaciółce, że zaczęła się go bać, gdy okazało się, że jest w ciąży i powiedziała o wszystkim jego żonie. Gdy Andrade poszła do mieszkania kobiety w New Jersey, było puste i od tamtej pory słuch o niej zaginął. Jakby tego było mało, podejrzany był wtedy właścicielem fabryki sztucznych kwiatów, w której pracowała denatka.
Elkins sprzedał Melrose Plastics w 1972 r. i wraz z żoną przeniósł się na Florydę. Detektywi, którzy go przesłuchiwali, uznali jego postawę za podejrzaną, a samego mężczyznę za niechętnego do współpracy. Poinformowali go, że wrócą z nakazem wykonania badań DNA, aby porównać materiał genetyczny z DNA nienarodzonego dziecka ofiary. Nie zdążyli. Już następnego dnia ciało Howarda Elkinsa znaleziono na tylnej kanapie samochodu jego sąsiada. Zastrzelił się z broni, którą zaraz po wizycie policji zakupił w pobliskim Wallmarcie. Badania DNA potwierdziły, że był ojcem płodu.
Ponieważ jedyny podejrzany popełnił samobójstwo, reszta historii opiera się na poszlakach, przypuszczeniach i rozmowach z bliskimi ofiary. Według informacji pozyskanych podczas prowadzenia dochodzenia śledczy przypuszczali, że Elkins albo poszedł do mieszkania ofiary, albo zwabił ją do fabryki. Zginęła od ciosu tępym narzędziem w głowę. Mężczyzna włożył jej ciało do beczki i przewiózł domu w Jericho. Prawdopodobnie planował wrzucić beczkę do oceanu ze swojej łodzi, jednak wypełniona granulatem okazała się zbyt ciężka.
Sprzedał fabrykę, wyprowadził się do innego stanu i w spokoju przeżył swoje życie. Ta historia stała się inspiracją wielu programów kryminalnych i seriali o podobnej tematyce. Gdy po latach od zniknięcia Reyny, pisarz Oscar Corral odwiedził 95. letnią wówczas matkę ofiary, wyznała mu, że śniła o córce uwięzionej w beczce już lata temu. „Matka zawsze wie” – skwitowała podczas rozmowy kobieta.