Chiny są lepiej przygotowane na konfrontację handlową z USA w drugiej kadencji Trumpa - raport "FT"

Pekin jest teraz lepiej przygotowany na wojnę celną z USA niż w 2016 r., kiedy Donald Trump rozpoczynał pierwszą kadencję prezydencką; w rywalizacji ze Stanami Zjednoczonymi Chiny mogą wykorzystać swoją pozycję głównego producenta surowców o krytycznym znaczeniu – ocenił brytyjski dziennik „Financial Times”.

Chiński lider Xi Jinping był zbity z tropu zwycięstwem wyborczym Trumpa w 2016 r. i nałożeniem przez niego wysokich ceł i sankcji na chińskie firmy – przypomniał „FT”. Jednak teraz – jak zauważył dziennik – Pekin przygotował mocne środki odwetowe przeciwko amerykańskim firmom „na wypadek, gdyby Donald Trump rozpalił tłaczącą się wojnę handlową między dwiema największymi gospodarkami na świecie”.

„FT” podkreślił, że Trump sygnalizuje zaostrzenie kursu wobec ChRL. Ogłosił np., że obsadzi kluczowe stanowiska państwowe politykami uznawanymi za „jastrzębi” w podejściu do Chin. Wśród nich jest Marco Rubio – autor projektu uchwały zakazującej TikToka w USA – który obejmie funkcję sekretarza stanu.

W ciągu ostatnich ośmiu lat Pekin wprowadził m.in. sankcje odwetowe przeciwko restrykcjom wprowadzonym przez inne kraje czy „listę niewiarygodnych podmiotów” gospodarczych, na którą mogą zostać wpisane firmy postrzegane przez chińskie władze jako uderzające w interes państwa.

Jak zauważył „FT”, Chiny mogą np. odciąć te firmy od dostaw surowców o krytycznym znaczeniu, niezbędnych do rozwoju nowych technologii. „Wielu nie docenia tego, jak bardzo Pekin może zaszkodzić amerykańskim interesom” – powiedział w rozmowie z „FT” Andrew Gilholm, główny analityk firmy konsultingowej Control Risks.

Badacz wskazał na „sygnały ostrzegawcze”, które Pekin wysyłał w ostatnich miesiącach – m.in. sankcje zakazujące chińskim firmom dostarczania podzespołów Skydio, jednemu z największych producentów dronów w USA, czy groźby wycofania dostępu do chińskiego rynku koncernowi PVH, do którego należą m.in. marki Calvin Klein i Tommy Hilfiger.

W 2016 r. jedynie 179 amerykańskich podmiotów było objętych chińskimi sankcjami, a w 2024 r. – już 1412. „To jest wierzchołek góry lodowej” – ocenił Gilholm. „Ciągle powtarzam moim klientom: +Myślicie, że jesteście świadomi ryzyka związanego z wojną handlową USA-Chiny, ale to nieprawda, bo Chiny jeszcze nie dokonały prawdziwego odwetu+” – podkreślił.

Inny rozmówca „FT”, Joe Mazur, analityk w pekińskiej firmie konsultingowej Trivium, jest zdania, że protekcjonistyczny zwrot Trumpa może zadziałać wręcz na korzyść Chin. „Gdyby inne duże gospodarki zaczęły postrzegać USA jako niepewnego partnera handlowego, mogłyby starać się rozwijać głębsze więzi handlowe z Chinami w poszukiwaniu korzystniejszych rynków eksportowych” – zaznaczył Mazur.

(PAP) mws/szm/