Bliscy gwałtownie ruszają w obronie Joego Bidena. Jeden czynnik może skłonić prezydenta do rezygnacji z wyścigu.

W ten weekend członkowie rodziny Joego Bidena uderzyli w jego najlepszych doradców w Camp David, obwiniając ich za porażkę prezydenta w czwartkowej debacie. Bliscy wezwali Bidena do zwolnienia lub zdegradowania ludzi z jego politycznego dowództwa. Nie ma oczekiwań, że Biden zastosuje się do tej rady — twierdzą trzy osoby, które wiedziały o rodzinnych rozmowach.

Rodzina skarżyła się, że Biden nie był przygotowany, aby przejść do ataku, że ugrzązł w obronie, zamiast nakreślić wizję drugiej kadencji oraz że był przepracowany i zmęczony. Politolog: „Biden już jest przegranym”. Bez względu na to, co zrobi Partia Demokratyczna, pewne jest jedno [OPINIA].

Winą obarczono wielu pracowników, w tym: starszą doradczynię Anitę Dunn, jej męża Boba Bauera, prawnika prezydenta, który wcielał się w rolę Trumpa podczas prób w Camp David, i Rona Klaina, byłego szefa sztabu, który prowadził przygotowania do debaty.

Doradcy, którzy przygotowywali prezydenta, byli z nim od lat, często dziesięcioleci, obserwowali jego zwycięstwa i wyzwania. Ma do nich duże zaufanie — powiedział w oświadczeniu rzecznik kampanii Bidena Kevin Munoz. Starszy doradca prezydenta również stwierdził, że to „nieprawda”, że frustracja bliskich została skierowana na Dunn, Bauera i Klaina.

Amerykańska demokracja na rozdrożu. Cieszą się tylko wrogowie Zachodu Długa lista wymówek Sojusznicy i pracownicy Bidena starali się zrzucić winę na różne czynniki, w tym to, że prezydent był chory, był zbyt dobrze przygotowany i że moderatorzy CNN nie sprawdzili byłego prezydenta Donalda Trumpa. Ale gdy kryzys trwał trzeci dzień, uwaga zwróciła się w stronę niektórych najbliższych doradców Bidena. Skupienie się na personelu pozwoliło jednak rodzinie przeoczyć niepowodzenia Bidena w Atlancie — zauważa jeden z rozmówców.

Zaznajomione z rozmowami osoby twierdzą, że rodzina Bidenów chciała, aby prezydent kontynuował kampanię, a nie zakończył karierę katastrofalnym występem w debacie przeciwko Trumpowi, którego wszyscy nienawidzą. Pierwsza dama Jill Biden i syn Hunter Biden najgłośniej wzywali prezydenta do pozostania w konkursie w 2024 r. Oczekiwano również, że rodzina Bidenów zbierze się, aby omówić najlepszy sposób na zapewnienie Demokratów, że pozostanie w wyścigu jest właściwą decyzją.

Sam prezydent wykonał kilka telefonów, aby usłyszeć, co myślą jego powiernicy. Gdy w sobotę Biden wsiadał do Air Force One, rozmawiał przez telefon z Jonem Meachamem. Ponadto, według kilku osób, sztab kampanii Bidena złościł się na CNN, jeśli chodzi o sposób prowadzenia debaty. Wśród licznych skarg pojawiło się to, że moderatorzy powinni częściej sprawdzać Trumpa, że Bidenowi nie powiedziano, do której kamery powinien mówić, i że osoby zajmujące się makijażem sprawiły, że wyglądał zbyt blado. Biden zgodził się jednak na warunki debaty przed jej rozpoczęciem.

Od czasu debaty rodzina Bidena publicznie i prywatnie stanęła za nim murem. W sobotę wnuczki Finnegan i Natalie Biden udały się z prezydentem i pierwszą damą na szereg imprez fundraisingowych w Nowym Jorku i New Jersey. Rodzina od dawna planowała spędzić ten weekend w Camp David, aby zrobić rodzinny portret z fotografką Annie Leibovitz. Spotkanie dało im też możliwość, by wspólnie usiąść po debacie, która jest uważana za jedną z największych porażek w dziesięcioleciach kariery politycznej prezydenta.

Zanim Biden zszedł ze sceny w czwartkowy wieczór, spotkał się z ostrą krytyką ze strony członków własnej partii. Niektórzy sugerowali, że nie był w stanie odpowiednio konkurować z Trumpem i że jego występ ujawnił utrzymujące się od dawna obawy, że jest za stary na kampanię i przewodzenie narodowi.

Jego chrapliwy głos, przeciągnięte odpowiedzi i słaba prezencja podczas 90-minutowej debaty wywołały panikę wśród czołowych demokratycznych darczyńców i strategów, którzy boją się o jego kandydaturę. Jednocześnie rozpoczęły debatę na temat tego, czy powinien zostać zastąpiony. W kolejnych dniach Joe Biden radził sobie lepiej dzięki mocniejszym występom na wiecu i zbiórkach pieniędzy — ale te — w przeciwieństwie do debaty — pozwalały na korzystanie z teleprompterów. Biden przyznał, że debata nie poszła dobrze. Na piątkowym wiecu wyborczym powiedział, że „nie debatuję tak dobrze, jak kiedyś”.

Od czasu rozpoczęcia kampanii reelekcyjnej Biden starał się rozwiązać obawy związane ze swoim wiekiem. Sondaże konsekwentnie pokazują, że wielu wyborców — w tym jego własnych zwolenników — uważa, że jest zbyt stary, aby skutecznie sprawować funkcję przez drugą kadencję. Chociaż Trump jest zaledwie trzy lata młodszy, wyborcy rzadziej powołują się na wiek byłego prezydenta jako problem. Występ Bidena prawdopodobnie sprawi, że kwestia wieku stanie się jeszcze większą przeszkodą w nadchodzących miesiącach.

Sondaż CBS News/YouGov, który został opublikowany w niedzielę, wykazał, że 72 proc. zarejestrowanych wyborców nie wierzy, że stan zdrowia pozwala mu na pełnienie funkcji prezydenta (w porównaniu z 65 proc. na początku tego miesiąca). Jego partia również jest podzielona co do tego, czy powinien kandydować. 46 proc. zarejestrowanych wyborców Demokratów twierdzi, że nie powinien tego robić (w porównaniu do 54 proc., którzy twierdzą, że powinien).

Biden często konsultuje się z rodziną przy podejmowaniu ważnych decyzji. Bliscy mu ludzie twierdzą, żę jedynym sposobem, by zrezygnował z wyścigu, byłaby zachęta ze strony pierwszej damy i członków jego rodziny. Podczas piątkowej zbiórki pieniędzy w Greenwich Village pierwsza dama powiedziała, że po debacie prezydent przyszedł do niej i powiedział: „Jill, nie wiem, co się stało. Nie czułem się dobrze”. — I powiedziałam: „słuchaj, Joe, nie pozwolimy, aby 90 minut zdefiniowało cztery lata, kiedy byłeś prezydentem” — stwierdziła Jill Biden.