Trwający niepokój o kondycję amerykańskiej gospodarki wprowadza niepewność na rynkach finansowych

Na światowych rynkach powiało grozą. Nikkei225, czyli główny indeks japońskiej giełdy, spadł podczas pierwszej sesji tygodnia o ponad 12 proc. Fatalne nastroje panowały także po otwarciu notowań w Europie. Niemiecki DAX zaliczył na starcie spadek o około 3 proc. WIG20 w ciągu dnia był 5 proc. pod kreską. Od mocnej przeceny dzień zaczął się także na Wall Street. Po otwarciu handlu S&P 500 spadał ponad 4 proc., a Nasdaq 5,5 proc. Ogromne spadki widzieliśmy także na rynku kryptowalut. Bitcoin tracił w ciągu dnia ponad 10 proc. i zjechał w okolice około 50 tys. USD.

Patrząc na te wydarzenia, można wręcz mówić o rynkowej panice. Ta podsycana jest głównie obawami o kondycję amerykańskiej gospodarki. W przypadku Japonii doszedł dodatkowo zwrot, jeśli chodzi o nastawienie tamtejszego banku centralnego, który zaczął pokazywać jastrzębie pazury, co przyczyniło się do umocnienia japońskiej waluty. Para USD/JPY w kilka dni wymazała cały tegoroczny wzrost, a przecież nie tak dawno osiągała rekordowe poziomy.

Emocje w poniedziałek wzięły górę

Czy i kiedy uda się je opanować? Obawy o recesję Już od kilku dni na rynkach panowała nerwowa atmosfera. Nie zachwycały między innymi wyniki amerykańskich spółek technologicznych, które schłodziły nastroje na Wall Street. Cały czas rośnie także napięcie na Bliskim Wschodzie. Iskrą, która roznieciła rynkowy ogień, były jednak piątkowe dane z amerykańskiego rynku pracy.

Te okazały się bowiem słabsze od oczekiwań. Tym razem jednak rynek nie grał pod schemat „złe dane to dobre dane”. Obniżka stóp procentowych w USA we wrześniu jest praktycznie przesądzona, a to właśnie ta perspektywa napędzała przez długi czas rynek.

  1. Teraz zbliżające się cięcie kosztu pieniądza zaczyna być coraz większym bólem głowy.
  2. Rynek zaczyna się bowiem martwić tym, że Fed przegapił moment na cięcie stóp, zwiększając tym samym ryzyko recesji w Stanach Zjednoczonych.

Dzisiaj więc dyskutuje się o tym nie „czy”, tylko jak duża będzie obniżka stóp procentowych we wrześniu w USA. W rynkowych zakładach coraz częściej pojawiają się oczekiwania na cięcie stóp o 50 pkt bazowych, co miałoby świadczyć o tym, że sytuacja robi się naprawdę poważna, a swoimi działaniami Fed będzie próbował nadrobić zaległości.

Opinie

„Sytuacja na amerykańskim rynku pracy pogorszyła się ostatnio, i to nie ulega wątpliwości. Ale liczby nie pokazują załamania, a jedynie mocniejsze spowolnienie, czego tak naprawdę oczekiwał Fed. Rynek szukał pretekstu do wyprzedaży i go znalazł. Moim zdaniem reakcja może być przesadzona. Wygląda na to, że redukcja kosztu pieniądza została w pełni wyceniona, a rynek zaczął bardziej obawiać się o wzrost gospodarczy niż o inflację, która w ostatnim czasie pozytywnie zaskakiwała niższymi wartościami. Teraz złe dane makro są po prostu odbierane jako coś negatywnego” – wskazuje Łukasz Zembik, analityk Oanda TMS Brokers.

Jest się czego bać? Jak wskazuje Piotr Kaźmierkiewicz, analityk BM Pekao, rynki akcji z przytupem weszły więc w statystycznie najgorsze dwumiesięczne okienko roku.

  1. „Ton nastrojom nadają rynki bazowe. Poniedziałkowa przecena miała charakter bardzo gwałtowny, ale… poniekąd spodziewany. Amerykański rynek akcji już od pewnego czasu sugerował, że tempo pogorszenia sytuacji może wyjść poza niegroźne schłodzenie. Piątkowy odczyt stopy bezrobocia na poziomie 4,3 proc. tylko to potwierdził. Spełniona została bowiem reguła Claudii Sahm, która po II wojnie światowej z powodzeniem zapowiadała wszystkie recesje w USA, nie generując przy tym fałszywych sygnałów”

I to właśnie płynne odejście od narracji miękkiego lądowania do scenariuszy recesyjnych przekłada się na odpływ kapitału od akcji (w ujęciu globalnym) przy jednoczesnym dowazwaniu obligacji skarbowych – mówi Kaźmierkiewicz.

  1. „Jeśli spojrzymy na historyczne zachowanie S&P 500 po spełnieniu wspomnianej reguły Claudii Sahm, to tylko w nielicznych przypadkach po roku główny wskaźnik Wall Street był niżej. W aż siedmiu na dziesięć sytuacji amerykański rynek akcji się podnosił (przeważnie dość szybko, bo po około czterech miesiącach). To pozwala być optymistą w średnim horyzoncie, choć oczywiście o końcu trwającej przeceny nie przesądza. Sygnałem powrotu do wzrostów będzie bowiem dopiero zakrycie dzisiejszej luki bessy, co może być zadaniem dość wymagającym przy tak pesymistycznych nastrojach jak obecnie” – uważa Kaźmierkiewicz.

Mniejszym optymistą jest Daniel Kostecki, analityk CMC Markets, który już od jakiegoś czasu wskazywał na przegrzanie rynków.

  1. „Prawdopodobnie większość rynków jest już w bessie, być może poza USA, które są w panicznej głębokiej korekcie spowodowanej ucieczką japońskich inwestorów. Obecne bieg wydarzeń do złudzenia przypomina sytuację z okresu lipiec–październik 2007 roku. Wtedy WIG spadł o 20 proc., aby jeszcze odbić korekcyjnie do października i następnie rozpoczęła się bessa. Z kolei S&P 500 w tym czasie ustanowił jeszcze nowy szczyt i dopiero po tym rozpoczęła się bessa. Teraz może być bardzo podobnie” – uważa Kostecki.

Opinie

WIG-owi będzie brakować impulsów do mocnych wzrostów. Podtrzymujemy nasz średnioterminowy scenariusz dla rynku, w którym nakreśliliśmy ścieżkę dla indeksu WIG w okolicy 77 tys. punktów. Nasze dotychczasowe nastawienie do WIG od kilku miesięcy było negatywne i konsekwentnie zwracaliśmy uwagę, iż pewien etap hossy na polskim rynku akcji jest już za nami.

Jak długo potrwają obecne turbulencje? Mam nadzieję, że dojdzie do stabilizacji w dość krótkim terminie. Jednocześnie jestem daleki od kreślenia scenariusza szybkiego powrotu WIG do tegorocznych maksimów. Obozowi byków w najbliższych miesiącach, według nas, będzie brakowało kolejnych mocnych impulsów do podtrzymania tak dobrej koniunktury.

  • W Polsce za słabsze zachowanie indeksu WIG będzie odpowiadać brak odczuwalnych bodźców przyspieszenia dynamiki polskiego PKB w średnim horyzoncie.
  • Drugi nasz argument związany jest z bieżącym spojrzeniem na potencjał sezonu wyników za II półrocze 2024, który raczej nie zaoferuje obozowi byków kolejnej dawki mocnych argumentów za kontynuacją szybkiego ruchu w górę.
  • Wreszcie akcentujemy wzrost ryzyka potencjalnych napięć geopolitycznych dla naszego regionu, jakie mogą nadejść w kolejnych kwartałach.

Dalsze zawirowania mogą mocniej uderzyć w polskie aktywa. Na rynkach doszło do krachu na indeksach, co rozpoczęło się w miniony piątek po publikacji danych z amerykańskiego rynku pracy. Chociaż pokazały wzrost zatrudnienia, to był to przyrost o nieco ponad 100 tys., a stopa bezrobocia wzrosła do poziomu 4,3 proc.

Warto w tym miejscu przypomnieć, że prognozy Fedu zakładały bezrobocie na poziomie 4 proc. w tym roku, co może oznaczać, że rynek pracy wcale nie był w tak dobrym stanie, jak wskazywano od wielu miesięcy, a nadchodzące obniżki stóp procentowych mogą być już spóźnione.

  1. Spadki zwiekszone są również ze względu na odwijanie transakcji typu carry trade, w których walutą finansującą był jen.
  2. Tracą głównie rynki przelewarowane, co dotyczy przede wszystkim rynku akcji.

Nie widać tego jednak w tak dużym stopniu na rynku surowców, co jest zwiastunem panicznej obawy o recesję, co jeszcze uzasadniają twarde dane. W przypadku polskiego rynku reakcja powinna być raczej ograniczona, ale trzeba pamiętać, że globalne rynki są systemem naczyń połączonych.

Polski rynek nie był przelewarowany, chociaż utrzymywanie wysokich stóp w naszym kraju i stabilność waluty powodowały, że inwestorzy zagraniczni chętnie spoglądali w kierunku krajowych aktywów.