Donald Tusk załatwił sobie częściowe zdjęcie tematu CPK z listy sporów. A był dla niego groźny. Z PiS czynił partię ambitnej modernizacji Polski i mobilizował przeciw rządowi część niePiS-owskiej klasy średniej. Nie CPK a „trójskok w przyszłość” – anonsują media popierające Donalda Tuska. Trwa jak widać walka nawet o słowa. Premier zapowiedział podjęcie zmodyfikowanego projektu znienacka, zapewne pod wpływem sondaży. Wszystkie pokazywały sympatię większości Polaków dla projektu Centralnego Portu Komunikacyjnego. Ba, to poparcie czym dalej od wygranych przez obecną koalicję wyborów się zwiększało.
Pod wpływem debaty, kiedy to zaczęła bronić CPK koalicja ekspertów dalekich od poprzedniej władzy. I w tym sensie mamy podwójne zwycięstwo prawidłowych mechanizmów. Po pierwsze, ktoś potrafił przekroczyć żelazne podziały polityczne. Po drugie, głos opinii publicznej został w jakimś sensie uwzględniony. Krok w tył czy ściema? Ale oczywiście można spojrzeć na to inaczej – jako na kolejną „ściemę” Tuska, który przyzwyczaił nas do swoich wolt (poprzednia dotyczyła obrony granicy wschodniej), ale też do niedotrzymywania rozmaitych zapowiedzi.
Politycy PiS zdążyli już ogłosić, że wersja Tuska jest smętną podróbką gubiącą podstawowe sensy ich propozycji. Można by te zarzuty uznać za rutynową partyjną przepychankę. Ale głosy niektórych fundamentalnych zwolenników obecnej władzy zdają się to potwierdzać. Oto internetowy wpis Tomasza Lisa reprezentującego zbiorową emocję środowiska Silni Razem. „Czyli kaCaPik mamy z głowy? Z czym teraz wyskoczą ruskie trolle i kacapscy propagandziści?”.
Koncept Romana Giertycha, za którym powtarza Lis, który ruch społeczny za CPK powiązał z rosyjską agenturą wpływu, to jeden z najbardziej piramidalnych absurdów obecnej polityki. Dlaczego Putinowi miałoby zależeć na wyposażeniu Polaków w lepszą komunikację lotniczą i w lepsze koleje? Tu powinien przemówić psychiatra. Rzecz jednak w czymś innym. Lis obwieszcza, że PiS-owski projekt skutecznie wywrócono. Ma rację? Czy także fryzuje rzeczywistość, żeby jego było na wierzchu? Bardziej konwencjonalni zwolennicy tego rządu ogłaszają co innego. Wersja poprzedniego rządu była zła. Wersja obecnego jest dobra, bo „umiarkowana”. Wszak dopiero co politycy nowej koalicji krzyczeli o nierealistycznej „gigantomanii”.
- Komentarz „Gazety Wyborczej”: „Premier Donald Tusk ogłosił dzisiaj decyzję w sprawie CPK, sztandarowej inwestycji poprzedniej władzy. Budowa centralnego lotniska ma być opóźniona, inwestycja dużo skromniejsza, a projekt kolejowych szprych zbiegających się w Baranowie – w ogóle skasowany. To dobra decyzja. Dzięki temu nie utopimy ponad 100 mld zł w projekt megalomański, oparty na przeszacowanych, mglistych i najpewniej błędnych prognozach”.
Stara wersja była z definicji zła, nowa jest z definicji dobra. Tak się dziś dyskutuje w Polsce o każdej sprawie. Skądinąd wydatki na projekt nadal mają być potężne: 131 miliardów (więc także ponad 100) wobec pierwotnie planowanych 155. Ale mamy oszczędność – można ją świętować. Obecna prawicowa opozycja punktuje. Owe „szprychy” to sieć kolejowych połączeń, z których w dużej mierze się rezygnuje. Został po niej głównie „Ygrek” – linia łącząca Warszawę i Łódź z Poznaniem i Wrocławiem. Szybkie koleje mają być jeszcze szybsze niż planowano, ale to ma zdaniem krytyków skazać mniejsze miejscowości na pominięcie.
Nie tylko politycy PiS, ale i posłanka Paulina Matysiak z Partii Razem, dziś na cenzurowanym w swoim obozie z powodu ponadpartyjnej współpracy z PiS-owcem Marcinem Horała, pytała w Sejmie, dlaczego nowe kolejowe połączenia omijają w ogóle Polskę wschodnią. Czyżby dlatego, że tam Koalicja Obywatelska ma wciąż najmniejsze poparcie? Ma powstać wielki hub w Baranowie, tak jak planował to PiS, ale dopiero po rozbudowie lotnisk w Warszawie i w Modlinie. Opozycja widzi w tym programie powód opóźnienia i zagrożenie dla zasadniczej inwestycji. Poprzednia władza obiecywała oddanie CPK do użytku w roku 2028. Nowa wskazuje na 2032.
Skądinąd pierwsze pół roku zmarnowano koncertowo. Pełnomocnik nowej władzy Maciej Lasek nie był w stanie przeprowadzić audytu. Ale teraz audyty okazały się nagle niepotrzebne. Wystarczył interes polityczny Tuska. Pośpiech ma znaczenie także z powodu międzynarodowej konkurencji. Lotnisko w Baranowie miało się ścigać z lotniskami niemieckimi, co dla Polski oznaczało większe zyski nie tylko z komunikacji pasażerskiej, ale i z cargo. Teraz słyszymy, że podobne przedsięwzięcia zapowiadają Węgry i Austria.
- Tusk – realista czy „dojutrek”?
Donald Tusk swój interes wyczytał z badań opinii. Skąd jego początkowy opór? Obserwacja Macieja Wilka, członka zarządu Flair Airlines, kiedyś członka zarządu LOT-u, jednego z organizatorów gniewu społecznego na rzecz CPK, wskazuje, że nieustannie tam obecny Tusk nigdy nie przedstawia swojego stosunku do istotnych przedsięwzięć związanych z rozwojem Polski. „Rozwój? CPK? Atom? Porty? Koleje? Drogi? Infrastruktura? Nie ten adres” – napisał Wilk.
Lider Koalicji Obywatelskiej uważał (czy nadal uważa?), że jedynym, a w każdym razie głównym, jego mandatem do sprawowania władzy jest organizowanie permanentnej kampanii karania (odwetu) polityków PiS. Wszelkie ambitne projekty mógł więc uważać za stratę czasu i pieniędzy. W przypływie szczerości upór Kaczyńskiego przy CPK opisał jako „romantyczną mrzonkę”. Siebie widział jako „realistę”. Możliwe, że eksperci przekonywali go, iż CPK jest naprawdę zbyt kosztowne.
Dawna Platforma Obywatelska opowiadała się za „państwem minimum”. Coś z tego myślenia mogło w głowie Tuska pozostać, choć dziś nie kieruje się żadną doktryną ekonomiczną i chętnie rozdaje pieniądze na lewo i prawo. Ci sami eksperci mogli go przekonać, że projekt zderza się z priorytetem wydatków na zbrojenia (choć ma skądinąd znaczenie strategiczne, także w wojskowym wymiarze). Opozycja wyśmiewa takie myślenie. I zwraca uwagę, że pieniędzy w budżecie zawsze brakuje akurat tej władzy. Tak było w latach 2007-2015. I tak ma być teraz.
Drugi powód oporów przed podejmowaniem wielkich inwestycji był zamiar pełnego zerwania ciągłości. Skoro PiS był złem absolutnym, jego projekty nie mogły być dobre. Muszą być obciążone złodziejstwem i marnotrawstwem. Trzecią ewentualną przyczyną zwlekania z podjęciem CPK ma być, zdaniem opozycji, uwzględnianie przez Tuska interesu konkurentów Polski, przede wszystkim niemieckich. Brzmi to jak spiskowa insynuacja.
- Tusk – realista czy „dojutrek”?
Nie wiemy, co będzie dalej z tak okrojonym projektem, bo nie wiemy, co stanie się z Polską. Może stać się wszystko, łącznie z wciągnięciem nas w wir wojny. A nawet i bez tak definitywnych burz ciężko będzie pilnować obecnej władzy, aby nie grała na czas i niczego nie markowała. Na razie Tusk załatwił sobie częściowe zdjęcie tematu CPK z listy sporów. A był dla niego groźny. Z PiS czynił partię ambitnej modernizacji Polski i mobilizował przeciw rządowi przynajmniej część zgoła niePiS-wskiej klasy średniej. Polskiego króla Zygmunta Augusta nazywano w XVI wieku „dojutrkiem”, bo zręcznie odkładał „na jutro” definitywne rozstrzygnięcia. Możliwe, że i Tusk zasłuży na takie przezwisko.