„Liczby mówią same za siebie” UE zatrudniła byłego szefa Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghiego, aby przedstawił raport na temat wszystkiego, co jest nie tak z europejską gospodarką i wszystkiego, co trzeba zrobić, aby poprawić jej stan. Stworzenie takiego dokumentu było zasadne, ponieważ przepaść między UE a USA wciąż się powiększa.
Europa musi działać. Pięć powodów, dla których Europa nigdy nie będzie supermocarstwem. „Tylko w marzeniach” [ANALIZA]
Liczby mówią same za siebie. Jasne, europejskie miasta nie mają sobie równych, ich architektura jest wspaniała, jedzenie i wino wysmienite — a kto nie lubi brać wolnego przez cały sierpień tak, jak robi to wielu Europejczyków? Nie mówiąc już o powszechnej opiece zdrowotnej.
Ale patrząc od strony ekonomii, porównanie nie wygląda tak dobrze dla Europy. POLITICO przyjrzało się bliżej liczbom.
- Amerykanie są bogatsi
- Amerykanie są mądrzejsi
- Wiemy, kto jest na prowadzeniu
- Amerykanie są bardziej kreatywni
- Amerykanie mają więcej energii
- Amerykanie są bardziej produktywni
- Produktywność w USA można częściowo wytłumaczyć szybkim przyjęciem i rozwojem technologii cyfrowej
- Amerykanie mają największe firmy
Odkładając na bok stereotypy o pieniądzach i szczęściu, Amerykanie są średnio bogatsi od Europejczyków. Jest to prawdą od dłuższego czasu, ale niepokojące dla UE jest to, że przepaść, jeśli chodzi o zarobki, się powiększa. Ten zapomniany obszar przesądzi o rywalizacji światowych mocarstw.
„Europa i Ameryka dopiero ocknęły się z letargu”. W 1990 r. amerykański produkt krajowy brutto (PKB) na mieszkańca był o 16 proc. wyższy niż w strefie euro. Do 2023 r. różnica ta podwoiła się, do ponad 30 proc.
Więcej pieniędzy oznacza większe wydatki na naukę i badania. Rząd i sektor prywatny w Stanach Zjednoczonych wydają na naukę i badania proporcjonalnie więcej ze swojego i tak już większego PKB niż Europa. Te stany wybiorą następnego prezydenta USA.
Jednym z głównych punktów raportu Draghiego jest znalezienie sposobu na zmobilizowanie większej ilości prywatnych pieniędzy w celu przyspieszenia europejskich badań i rozwoju. W obecnej sytuacji „wielu europejskich przedsiębiorców woli szukać finansowania u amerykańskich inwestorów venture capital i zwiększać skalę działalności na rynku amerykańskim”, ostrzeżono w raporcie.
Mierzenie tempa rozwoju technologicznego nie jest łatwe. Ale patrząc na kilka wskaźników, wydaje się, że Stany Zjednoczone są na czele.
Jeśli chodzi o udział artykułów naukowych i technologicznych publikowanych w najlepszych czasopismach naukowych, Stany Zjednoczone wychodzą na prowadzenie. Chiny jednak także są na fali wznoszącej — a UE jest niedaleko w tyle.
Amerykańskie szczęście ma swoją nazwę: basen permski. Miliony lat temu ten kawałek terytorium rozciągający się od Teksasu do Nowego Meksyku znajdował się pod wodą i tętnił życiem, rozwijała się tam bujna roślinność. Teraz cała ta nagromadzona materia organiczna przekształciła się w teksańską ropę naftową.
Dzięki temu Stany Zjednoczone stały się największym na świecie producentem ropy naftowej i gazu ziemnego. W rezultacie amerykański przemysł korzysta z przystępnych cen energii, które są o jedną trzecią niższe niż w Europie. To z kolei stanowi impuls dla dalszej produkcji paliw kopalnych.
Czas to pieniądz. Amerykańscy pracownicy konsekwentnie produkują więcej na godzinę pracy niż Europejczycy. Przez pewien czas różnica ta zmniejszała się, ale teraz znowu się powiększyła.
Sporo z tych amerykańskich firm należy do sektora technologicznego, co stanowi duże zagrożenie dla Europy. Stany Zjednoczone nadal dominują, a amerykańskie firmy odpowiadają za 73 proc. z 30 najlepszych firm i ponad połowę z 500 najlepszych.
Historycznie rzecz biorąc, wzrost siły roboczej w Europie napędzał wzrost PKB, zatem spadająca populacja UE oznacza ogromne kłopoty. Europejskie matki mają mniej dzieci niż amerykańskie. Oznacza to mniejsze wpływy z podatków w przyszłości i mniejszą populację w wieku produkcyjnym w stosunku do emerytów, którzy wymagają wydatków socjalnych i opieki zdrowotnej.
Nawet w Stanach Zjednoczonych spadające wskaźniki urodzeń wywołują niepokój. Oczekuje się jednak, że populacja Europy osiągnie szczytowy poziom 453 mln ludzi w 2026 r., podczas gdy populacja Stanów Zjednoczonych osiągnie szczytowy poziom dopiero w drugiej połowie wieku.