Rewolucja papieża Franciszka trafia w watykańską ścianę - "Przyszłość zapowiada się ponuro".

Wydarzenia, które doprowadziły Kościół katolicki na skraj pełnej schizmy, rozpoczęły się tuż po obiedzie. W mroźne listopadowe popołudnie w centrum Berlina, kilkuset niemieckich katolickich polityków, teologów i liderów przemysłu zebrało się w wielkiej żyrandolowej sali hotelu Titanic Chaussee, aby poczynić ostatnie poprawki w ambitnej reformie, która pozwoliłaby im skutecznie unieważnić decyzje własnych biskupów — a tym samym Stolicy Apostolskiej.

Podczas kilkugodzinnego zgromadzenia, przy wietrze wiejącym na zewnątrz, delegaci narzekali, że papież Franciszek zawiódł niemiecki Kościół w kluczowych kwestiach, takich jak nadużycia seksualne ze strony duchownych, małżeństwa par jednopłciowych i prawa osób transpłciowych, w których niemieccy wierni desperacko poszukiwali postępu.

— Odkryli, używając ludzkiej nauki, że istnieją więcej niż dwie płcie, a jednak papież to odrzuca! — wzdycha teolog Andreas Lob-Hudepohl spod chmury rudych włosów. — Nikt nie wie, dokąd zmierza, zawsze zmienia zdanie.

Franciszek został wybrany, aby odnowić Kościół

Od początku swojego pontyfikatu Franciszek spotyka się z atakami konserwatystów, którzy obawiają się, że posunął się za daleko w tematach takich jak homoseksualność, aborcja i kapitalizm. Ale ci zgromadzeni w Berlinie narzekali na coś dokładnie odwrotnego: że Franciszek nie jest wystarczająco liberalny.

Jeden z największych skandali w polskim Kościele. Tomasz Terlikowski: to złamało arcybiskupa Jędraszewskiego

— Franciszek został wybrany, aby odnowić Kościoł katolicki — twierdzi Thomas Soeding, wiceprzewodniczący Centralnego Komitetu Katolików Niemieckich, grupy, która zjechała do stolicy Niemiec w listopadzie.

Jednak niepowodzenie papieża w doprowadzeniu do jakichkolwiek znaczących zmian sprawiło, że Kościół stał się archaiczny i nie został naprawiony, co zmusiło Niemców do wybrania własnej drogi.

Stwierdzenie, że Franciszek nie zrobił nic, by zasłużyć na swoją reputację liberalnego rewolucjonisty, byłoby błędem.

Od początku swojego pontyfikatu papież wstrząsnął hierarchią religijną, interweniując w popularne debaty — nie tylko na temat seksualności, ale także gospodarki , imigracji i zmian klimatycznych.

Wprowadził kilka prawdziwych reform, w tym otwarcie urzędów wysokiego szczebla w Stolicy Apostolskiej dla kobiet, i przyjął tolerancyjną filozofię „każdy dla siebie”, deklarując nawet, że niebo jest otwarte dla ateistów.

Zapytany o księży gejów podczas wymiany zdań z dziennikarzami na pokładzie papieskiego samolotu powracającego z jego pierwszej podróży zagranicznej, papież odpowiedział: „Kim jestem, by osądzać?”.

Temu wszystkiemu towarzyszył wyraźny wysiłek, aby pokazać świętość i pokorę.

Już od początku swojego papiestwa Franciszek zdecydował się zamieszkać w ciasnym watykańskim pensjonacie Santa Marta, zamiast w bogatej rezydencji poprzednich papieży.

Porzucił też kuloodporny papamobile na rzecz granatowego Forda Focusa. Zaledwie kilka dni po zakończeniu konklawe, które go wybrało, ówczesny arcybiskup Jorge Bergoglio z Buenos Aires podobno tak słabo wierzył w swoje szanse, że już zarezerwował bilet powrotny do Argentyny.

Wybuch konserwatywnej reakcji

Gdy konserwatyści w Stanach Zjednoczonych, Afryce i samym Watykanie denerwowali się z powodu świadomie populistycznego podejścia Franciszka, powtarzające się prawicowe ataki na jego autorytet przycichły.

Zamiast tego, poważniejsze wyzwanie pojawiło się ze strony tych, którzy narzekają, że liberalne reformy papieża były połowiczne, zatrzymywały się zaraz przed teologiczną zmianą, i jednocześnie zostały przyćmione przez skandale.

  • Na przykład w zeszłym roku przełomowa deklaracja zezwalająca na błogosławieństwa duchowne dla par tej samej płci została osłabiona po fiasku związanym z religijnymi rozważaniami na temat natury orgazmu.
  • Co więcej, pod koniec maja br. liberalne poglądy Franciszka zostały zakwestionowane po licznych doniesieniach, że użył on homofobicznej obelgi za zamkniętymi drzwiami.

Doprowadzeni do desperacji postępowi katolicy w Niemczech i innych krajach wykorzystali wysiłki Franciszka, aby wprowadzić do Kościoła odrobinę demokracji konsultacyjnej — tajemniczą inicjatywę, którą nazwał „synodalnością”.

Revolt w Niemczech i Belgii

Od tego czasu wykorzystali ten proces do przejęcia uprawnień zwykle zarezerwowanych dla osób wyświęconych i do sterowania lokalnymi oddziałami w kierunku, który im bardziej odpowiada.

Wielu rzeczywiście chce wykorzystać proces synodalny do faktycznej zmiany prawa kościelnego.

Niektóre rewolucje są pełne ognia, wściekłości i prawego kazania. Postępowa rewolta przeciwko Franciszkowi ma jednak bardziej niemiecki odcień — polegający na ostrożnych i częściowych reformach administracyjnych.

Krzyżackie pomruki rozpoczęły się w 2018 r. wraz z przełomowym dochodzeniem w sprawie kryzysu nadużyć duchownych w Niemczech. Raport, zlecony przez duchowieństwo tego kraju w celu powstrzymania exodusu znudzonych wiernych, zalecał zakwestionowanie celibatu księży, większą tolerancję wobec osób LGBTQ+ oraz większy wpływ świeckich katolików na mianowanie biskupów.

W wielu krajach takie sugestie mogłyby zostać zignorowane, ale w Niemczech było to mniej prawdopodobne. Niemiecki Kościół odróżnia się od swoich odpowiedników tym, że jest finansowany z podatków swoich 20 mln członków, co czyni go wrażliwym na opinię publiczną w sposób, w jaki większość organów kościelnych nie jest.

W 2018 r. wrażliwość ta doprowadziła do nacisków na niemieckich biskupów, aby wprowadzili reformy dotyczące przemocy ze strony duchownych — nawet jeśli wiele tych reform było sprzecznych z prawem kościelnym.

  • Jak na ironię, narzędziem, którego niemieccy katolicy użyli, by rzucić wyzwanie Watykanowi, był sam Franciszek.
  • W trakcie swojego pontyfikatu papież zorganizował kilka dużych, ogólnokościelnych forów konsultacyjnych zwanych synodami, rozszerzając ich zakres o osoby świeckie i zachęcając innych do czerpania wskazówek.

Koniec starego porządku

Reperezentujący śmietankę niemieckiej elity katolickiej — w jej szeregach znajduje się brukselski polityk Manfred Weber — Centralny Komitet naturalnie skłania się ku politycznemu mainstreamowi i skorzystał z okazji, by wciągnąć biskupów w nowoczesność.

I tak narodziła się niemiecka „ścieżka synodalna”. Poprzez serię wspólnych zgromadzeń, instytucje pracowały szybko nad wprowadzeniem w życie zaleceń raportu z 2018 r., nawet jeśli przyprawiało to niektórych biskupów o mdłości.

W nastaniem buntu

Tam, gdzie doktryna Kościoła była niewzruszona, ich propozycje były retoryczne, ale czasami wyraźnie sprzeciwiay się wytycznym Watykanu — zatwierdzając na przykład błogosławieństwa dla par homoseksualnych w 2023 r.

W ub.r. wybuchły kontrowersje, gdy Centralny Komitet przeforsował wniosek o osłabienie siły głosowania biskupów, umożliwiając unieważnienie ich decyzji zwykłą większością głosów.

Ignorując oburzenie ze strony Rzymu, Komitet dążył następnie do uczynienia tego porozumienia trwałym, z Radą Synodalną, która na zawsze związałaby obie strony.

Taki był cel listopadowego spotkania w hotelu Titanic Chaussee: przegłosowanie ostatecznej reformy i zinstytucjonalizowanie pionierskiej niemieckiej demokracji kościelnej.

  • Atmosfera w hotelu przypominała partyjną konferencję polityczną.
  • Wiele mówiono o Izraelu, a pretensje do papieża dotyczyły zarówno nadużyć duchownych, jak i drobiazgów codziennej polityki.

Bezpośrednie konsekwencje

Wśród tych, którzy wygłosili pełne pasji przemówienia, była Hildegard Mueller, przewodnicząca Niemieckiego Stowarzyszenia Przemysłu Motoryzacyjnego — która nie jest najbardziej oczywistym autorytetem w dziedzinie teologii.

Te sceny zaniepokoiły Stolicę Apostolską — było to nieuchronne. Franciszek i jego sojusznicy doszli do wniosku, że ścieżka synodalna był próbą całkowitej zmiany prawa kościelnego. W poprzednim roku najwyższy dyplomata papieża ostrzegł Niemców, że ich inicjatywa stanowi „zagrożenie dla jedności Kościoła”.

Sam Franciszek interweniował w listopadzie, wzywając niemieckich katolików, aby przestali „szukać 'zbawienia’ w coraz to nowych komisjach”, a zamiast tego „otworzyli się i wyszli na spotkanie naszych braci i sióstr, zwłaszcza tych, którzy są (…) na progach naszych drzwi kościelnych, na ulicach, w więzieniach, w szpitalach, na placach i w miastach”.