Niemcy stoją przed trudnym wyzwaniem. Rozdźwięk między skrajną lewicą a skrajną prawicą jest tak duży, że trudno je odróżnić [ANALIZA]

Czy Sahra Wagenknecht, niemiecka polityczka na fali wznoszącej, należy do skrajnej prawicy czy lewicy? Pytam o to, ponieważ w artykule, który napisałem w przededniu dramatycznych wyborów w Saksonii i Turyngii, zasugerowałem, że do tej pierwszej, po czym otrzymałem masę komentarzy od czytelników, twierdzących, że do tej drugiej. W tamtym czasie trzymałem się swojego stanowiska. Po dłuższym zastanowieniu uważam jednak, że ta dyskusja jest w dużej mierze nieistotna. Wagenknecht sprawia, że etykiety polityczne stają się zbędne.

„Co tu analizować? Władimir Putin wygrał!”

W Rosji otwarcie cieszą się z tego, co stało się w Niemczech Nowa linia podziału. Problem, przed którym stoją obecnie Niemcy — a także Europa i znaczna część świata — wykracza poza terminologię. Nowa linia podziału przebiega między głównym nurtem a populistami lub, w przypadku powojennego układu politycznego w Niemczech, między partiami o ugruntowanej pozycji a partiami rebelianckimi.

W maju „Financial Times” donosił o skali popularności skrajnej polityki wśród europejskiej młodzieży. Terminy „lewica” i „prawica” — które odnoszą się do układu miejsc w Zgromadzeniu Narodowym utworzonym po rewolucji francuskiej w 1789 r.— niewiele znaczą dla tego pokolenia, a coraz częściej także dla starszych. Ekonomiczne i społeczne linie podziału, które do niedawna dominowały w debacie politycznej, nie mają już zastosowania.

  1. Wielu członków dzisiejszej radykalnej prawicy — od francuskiego Zjednoczenia Narodowego po niemiecką Alternatywę dla Niemiec (AfD) czy Sojusz Sahry Wagenknecht (BSW) — opowiada się za dużą rolą państwa.
  2. Tylko nieliczni, wśród których najważniejsi są Republikanie byłego prezydenta USA Donalda Trumpa, faktycznie wzywają do deregulacji i obniżek podatków, podczas gdy Reform UK i podobne partie próbują grać na dwa fronty.

Bańkowa Republika Niemiec. Niemcy boją się wychodzić wieczorem z domu. „W wielu miejscach widzieliśmy wściekłych ludzi”. Ponadto, jeśli chodzi o politykę społeczną, całkiem sporo z nich — od partii Le Pen po Partię Wolności Geerta Wildersa w Holandii — jest stosunkowo liberalnych, częściowo po to, by przyciągnąć tych, którzy postrzegają muzułmańską imigrację jako podważającą suwerenność ich krajów.

Co ciekawe, głównym wspólnym mianownikiem skrajnych grup wydaje się ich dyskretne lub otwarte poparcie dla prezydenta Rosji Władimira Putina.

Prorosyjskie nastroje — które niegdyś były domeną skrajnej lewicy — są obecnie popierane przez skrajną prawicę, a Kreml chętnie przyjmuje i finansuje obie te grupy. Zupełnie jak tuż przed brexitem Wagenknecht wstąpiła do wschodnioniemieckiej partii komunistycznej tuż przed upadkiem Muru Berlińskiego. Później należała do kierownictwa postkomunistycznej Partii Lewicy.

  • W zeszłym roku odeszła z tamtego ugrupowania, grzecznie odrzuciła propozycję przejścia do AfD i sama założyła partię. Nazwała ją własnym nazwiskiem. Obecnie dwa główne tematy Wagenknecht to zakończenie wsparcia Niemiec dla Ukrainy i zahamowanie napływu imigrantów. Ta para tworzy razem ogólną krytykę głównego nurtu.
  1. Oczywiście widzieliśmy to już wcześniej. Z podobną konwergencją skrajnej lewicy i prawicy mieliśmy do czynienia również przy okazji brexitu . Wiele napisano o dawnych członkach partii komunistycznej, którzy w Borisie Johnsonie widzieli antyestablishmentową ikonę.
  2. Lewicowi zwolennicy opuszczenia UE zawsze stanowili ciekawą grupą. Np. były grecki minister finansów Janis Warufakis twierdził, że nie popiera brexitu, a jednak, niezależnie od tego, czy miał taki zamiar, czy nie, używał tych samych argumentów, co ci, którzy kibicowali wyjściu Wielkiej Brytanii z UE.

Konserwatywni eurosceptycy krytykowali Brukselę za to, że jest rozrzutną koterią, która przed nikim nie ponosi odpowiedzialności. Ci z lewicy postrzegali ją jako antydemokratyczny spisek korporacjonistów. Jaka jest różnica? Złość i dezorientacja. Dziś siły skrajnej lewicy i skrajnej prawicy mają impet.

  • Częściowo dlatego, że bunt jest sexy, a częściowo dlatego, że obóz głównego nurtu stracił kontakt z wyborcami i od pewnego czasu grzęźnie. W obecnej sytuacji niewielu jest gotowych bronić porządku po 1989 r. Kimś, kto wciąż to robi, jest były premier Wielkiej Brytanii Tony Blair.

Drastyczne kroki Berlina. Tym posunięciem rząd Olafa Scholza przyznaje się do porażki.

Przyznaje również, że wielu czuje złość i dezorientację: „Tam, gdzie ludzie czują, że świat zmienia się w sposób, w którym nie mają dużej kontroli, wtedy trzymają się swojej tożsamości”. Chociaż jego argumenty są spójne i logiczne, nie mają wiele wspólnego z rzeczywistą polityką wyborczą — być może dlatego, że od dawna nie sprawuje już urzędu.

Emmanuel Macron, na początku swojej prezydentury nazywany niekiedy nowym Blairem, próbował złagodzić swój twardy przekaz na temat chłodnych wiatrów zmian gospodarczych. A jednak nadal jest identyfikowany jako człowiek z Davos. W międzyczasie zarówno kanclerz Niemiec Olaf Scholz, jak i brytyjski premier Keir Starmer zrezygnowali z takiej retoryki, widząc główną nadzieję dla głównego nurtu politycznego w nieustannej poprawie życia ludzi.

  1. Jednak Scholz wkracza teraz w końcowy etap swojej kadencji, a porażka w nadchodzących wyborach parlamentarnych w Niemczech jest niemal pewna. Pozostawia to niszę dla AfD i BSW. Skrajna prawica wygrywa w Niemczech. Najważniejsze wnioski dla Polski. W całej Europie i poza nią radykalna lewica i radykalna prawica stały się nie do odróżnienia. I tak długo, jak centrum bezskutecznie próbuje przedstawić swoje racje w sposób, który ożywi społeczeństwo, będzie wielu takich jak Wagenknecht.