Politycy nie powinni mówić o tym, co będzie w armii. Muszą mówić o tym, jak to teraz wygląda. Polakom będzie łatwiej to zrozumieć — uważa polski wojskowy.
„Jeśli politycy rzeczywiście prorokują, że wojna może wybuchnąć za trzy lata, to ma się to nijak do tego, co dzieje się teraz w polskiej armii. My nie budujemy zdolności, która byłaby odpowiedzią na zagrożenie za dwa, trzy lata” — uważa.
Trzeba powiedzieć wyraźnie, co możemy zrobić w ciągu dwóch lat, jeśli chodzi o poprawę zdolności wojsk lądowych. I trzeba to zrobić ze zwiększonym wysiłkiem. Powinniśmy podzielić budowę armii na etapy w zakresie możliwości realizacji — przekonuje.
Wojskowy jest zdania, że polskiej armii brakuje „co najmniej 100 tys. specjalistów”. „Kim obsadzić czołgi, haubice, śmigłowce, wozy bojowe, wozy logistyczne? Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu” — mówi.
- Skała od jeden do dziesięciu. Jedynka jest najgorsza, dziesiątka najlepsza.
- Jaką ocenę dałby pan teraz polskiej armii? Jaki jest stan naszego wojska?
„Dobre pytanie. Choć ja bym się najpierw zastanowił, czy to mówią politycy, jest prawdą, czy może jest tylko pobożnym życzeniem? Moim zdaniem na ten moment armia polska jest w budowie. Przed armią wielkie wyzwania, a obecnie jesteśmy na etapie jej rozwoju. Jeśli mówimy o zdolnościach, to jesteśmy gdzieś na poziomie piątki” — odpowiada były dowódca wojsk lądowych gen. Waldemar Skrzypczak.
Co by się stało, gdyby Rosja zaatakowała kraj NATO? Tak wyglądałaby reakcja w pierwszych godzinach. Wojskowy o pięcie achillesowej polskiej armii.
Polski wojskowy jest zdania, że „wieloletnie zaniedbania wynikające z niedoinwestowania armii i niewprowadzania do niej nowych technologii powodują, że armia dopiero buduje swoje zdolności”.
„Politycy nie powinni mówić o tym, co będzie w armii. Bo my o tym wiemy. Politycy muszą mówić o tym, jak to teraz wygląda. Polakom będzie łatwiej to zrozumieć” — uważa. Generał Skrzypczak nie ma wątpliwości, że zakupy sprzętu wojskowego zmieniają oblicze armii. Ale zwraca uwagę na kluczowy czynnik, o którym mówią sami politycy.
- Przypomina m.in. wypowiedzi szefa BBN Jacka Siewiery, który twierdzi, że Polsce zostały trzy lata na przygotowanie się do ewentualnej zbrojnej konfrontacji.
„Jeśli politycy rzeczywiście prorokują, że wojna może wybuchnąć za trzy lata, to ma się to nijak do tego, co dzieje się teraz w polskiej armii. My nie budujemy zdolności, która byłaby odpowiedzią na zagrożenie za dwa, trzy lata” — komentuje ekspert.
Wydaje się, że nie ma strategii bezpieczeństwa państwa, a w konsekwencji nie ma planu rozwoju sił zbrojnych, które by dały na już pewne zdolności i pokazały perspektywę, kiedy zdolności będą w pełni gotowe. Mówienie nam teraz, że armia jest gotowa, jest okłamywaniem Polaków. Nie wolno tego robić — dodaje.
Rozmówca Onetu uważa, że piętą Achillesową polskiej armii jest teraz „zdolność wojsk lądowych do prowadzenia operacji lądowych”.
- „Nie mamy sprzętu, który oddaliliśmy w większości do Ukrainy. Trzeba pilnie odbudować zdolności wojsk lądowych. Poprawić wyposażenie dywizji wojsk lądowych i przygotować je do prowadzenia operacji obronnej, przeciwko potencjalnemu zagrożeniu” — mówi.
Gen. Skrzypczak zauważa, że „ewentualna wojna z Rosją będzie odbywała się w domenie powietrzno-lądowej, nie morskiej” — „W związku z tym trzeba skupić się właśnie na tym. Trzeba powiedzieć wyraźnie, co możemy zrobić w ciągu dwóch lat, jeśli chodzi o poprawę zdolności wojsk lądowych. I trzeba to zrobić ze zwiększonym wysiłkiem. Krótko mówiąc: powinniśmy podzielić budowę armii na etapy w zakresie możliwości realizacji. Tego mi brakuje. Bo teraz nie widzę takiego planu.” — komentuje.
Trzeba zidentyfikować co potrzeba, by określony potencjał sił zbrojnych był gotowy do wojny. To trzeba zrobić natychmiast i wdrożyć, na podstawie realnych możliwości państwa i wojska — dodaje.
Pesymistycznych wniosków jest więcej. Polski wojskowy przekonuje, że polskiej armii brakuje „co najmniej 100 tys. specjalistów”.
- „Kim obsadzić czołgi, haubice, śmigłowce, wozy bojowe, wozy logistyczne? Specjalistami, nie ludźmi z rezerwy pasywnej.” — „Jeżeli ktoś do takich zadań chce wysyłać żołnierzy dobrowolnej służby wojskowej na wojnę… Przepraszam, ale mi się to kojarzy z tym, co robił gen. Siergiej Szojgu, który traktował swoich żołnierzy jak mięso armatnie” — nie gryzie się w język gen. Skrzypczak.
Rozmówca Onetu poświęca też kilka zdań innej bolączce polskiej armii: biurokracji.
„Mam wrażenie, że przez wiele lat nie przywiązywano wagi do wyszkolenia bojowego, czyli do specjalistów, do poligonów, do ćwiczeń z wojskami. Skupiano się głównie na piknikach, imprezach, gdzie wojsko wypełniało propagandę. Skoro taki dowódca nie ćwiczył na poligonach, to skąd ma umieć, jak kierować swoim wojskiem? Armia poszła w biurokrację” — mówi.
Egzamin w wojsku. „Gwarantuję, że przynajmniej połowa by nie zdała” Jego wnioski pokrywają się z opinią płk. Piotra Lewandowskiego, który od lat szkoli polskich żołnierzy. Kilka miesięcy temu w obszernej rozmowie z Onetem płk Lewandowski podkreślał : „Z takim poziomem biurokracji dotyczącej planowania, realizacji i ewidencji szkolenia jak u nas w żadnej armii natowskiej się nie spotkałem. Taki rozrost biurokracji sprzyja budowaniu 'stref komfortu’, ponieważ ćwiczenie żołnierzy oceniane jest często wyłącznie poprzez dokumenty szkoleniowe.” Generał Skrzypczak idzie dalej: „Wojskowi przerzucają się wzajemnie kwitami. Piszą do siebie dokumenty. Nie skupiają się na tym, co jest istotą wojska, czyli na szkoleniu. Skupiają się na markowaniu, że coś robią. Są tacy, co byli kształceni na kursach weekendowych. Wyobraża pan sobie, że na kursie weekendowym można wyszkolić dowódcę poziomu operacyjnego? Nie da się.” — „Zrobiłbym system weryfikacji oceniający zdolności funkcjonowania wojskowych na czas wojny. Gwarantuję, że przynajmniej połowa nie zdałaby egzaminu” — dopowiada.
Polski wojskowy zaznacza, że „im bardziej będzie poturbowana Rosja, tym mamy większe szanse, by do wojny lepiej się przygotować. Ukraina nam daje teraz czas. Ale wie pan, patrząc tak historycznie, my nie potrafimy wykorzystywać danego nam czasu. Strategii bezpieczeństwa nie ma, planów rozwoju nie ma, wojsko szkoli się biurokratycznie… Jedną rzecz robimy dobrze, tracimy czas.” Na koniec jeszcze jedno pytanie, bardziej już pro forma.
- „Czy Polska jest gotowa na atak ze Wschodu? — Odwrócę to pytanie. Czy Rosjanie są gotowi do ataku na Polskę? Nie są gotowi i to jest nasze szczęście” — odpowiada gen Skrzypczak.