Fragmenty pochodzą z książki „Plebania” (Wydawnictwo Proszyński i S-Ka). Autorem książki jest Artur Nowak. Premiera będzie miała miejsce 30 lipca.
Marta nie tylko otrzymuje dosyć spore alimenty na dziecko, ale i znaczne na siebie. To haracz za wyciszenie sprawy. Zapłata za to, że fotografie, którymi dysponuje, nie ujrzą nigdy światła dziennego.
Ksiądz, uchodzący za ikonę otwartego Kościoła, przesłał jej wszystkie możliwe ujęcia swojego penisa. Kiedyś pewnie ją to rajcowało, może nawet zachęcała go, by pokazał więcej i inaczej. Kochali się i to był czas, kiedy nawet nie myśleli, jaki z tych materiałów uczynią użytek.
Czuła się bezsilna, kiedy mówił jej, że ma wpływy, że nawet jeśli pozwie go o ustalenie ojcostwa, wyniki zostaną sfałszowane.
Miała siedzieć cicho. Osaczył jej bliskich, przełożonych w pracy i przyjaciół. Wszyscy grali w jego drużynie. Pomógł jej detektyw. Nagrał ich rozmowy i groźby pod jej adresem.
Wiedziała, co robi, prowokując go, że pójdzie ze sprawą do mediów. Na nagraniu przyznał się do wszystkiego: do ojcostwa, innych kochanek i malwersacji. Pogrążył się ostatecznie wypowiedziami na temat swojego biskupa. No i płaci. Marta o nic nie musi go już prosić. Wreszcie zaczął ją szanować.
Trzy przepowiednie św. Andrzeja Boboli dla Polski.
Jedna wciąż czeka na spełnienie
Czasem, poznając historie kobiet księży, łapałem się za głowę. Na jedną trafiłem w lokalnym portalu internetowym w Wielkopolsce. Jej bohaterem był pewien proboszcz, który uwiodł Annę prezencją, elegancją i głosem radiowca.
- Spotykali się na kolacjach, testowali pobliskie hotele.
- Wszystkie wydatki, które wiązały się z tymi wypadami, pokrywała ona.
Ksiądz tłumaczył, że nie ma pieniędzy, bo robi remonty, z parafii nie ma za dużo dochodów i ledwo co mu starcza na życie, bo wspomaga też chorą matkę. Zapewniał jednak, że kiedyś te wszystkie koszty zwróci.
„Kupowałam mu mnóstwo rzeczy, za które miał mi oddać pieniądze. Stoł z krzesłami, drogie sztućce, ręczniki, telefon komórkowy, kompozycje kwiatów do kościoła, drzewka bonsai, sutannę, farby do malowania, wyciskarkę do soku i filiżanki. Pożyczałam mu też pieniądze, w sumie blisko 14 tys. zł” – z żalem opowiadała Anna reporterowi lokalnego portalu.
Spowiedź wykorzystywał do krzywdzenia kobiet. Wstrząsająca afera pod okiem Watykanu
Żeby usypić czujność męża, spotykali się we czworo, z córką. Ba, jeździli nawet razem na wakacje. Kiedyś ksiądz wysłał jej na telefon swoje nagie zdjęcia. Przyuważył je mąż. Nie zrobił awantury. Uwierzył żonie, że pewnie ksiądz przesadził z alkoholem.
Jej relacja z księdzem była coraz intensywniejsza. Dostała klucz do plebanii, ona dała mu swój do mieszkania. Ale po miłości przyszły rękoczyny. Gdy wydawało się, że wszystko wraca do normy, ksiądz zażądał, by spełniła jedną z jego fantazji erotycznych. Nie zgodziła się, chociaż nalegał. Znowu ją pobił. Uciekła przerazona.
Niestety, pod wpływem emocji, odjeżdżając z plebanii, rozbiła samochód. Ksiądz wytrzeźwiał i przeprosił. Uwierzyła, że więcej to się nie zdarzy, ale był coraz bardziej agresywny. Twierdził, że to go podnieca. W pewnym momencie zaprosił ją do trójkąta ze swoim przyjacielem. Do tego pił, odprawiał msze w stanie nietrzeźwości.
Anna poinformowała o sprawie kurię, a szczegóły swojej historii opisała w liście do przełożonego niedawnego kochanka prymasa Wojciecha Polaka. Należność z tytułu zadłużenia księdza wyliczyła na kwotę 40 tys. zł, ksiądz oddał pięć. Zarzucał jej, że okrada Kościół, bo on sam swoich pieniędzy nie ma.
A jaki był finał sprawy, czytamy w portalu: „Ksiądz Robert przyznał się do części stawianych mu zarzutów i w związku z powyższym otrzymał upomnienie kanoniczne” – mówi Zbigniew Przybylski, kanclerz i rzecznik prasowy kurii metropolitalnej w Gnieźnie.
Romanse z księdzem są dla nich czymś więcej. To jakby przy okazji romansu kradło się coś samemu Bogu – tłumaczy mi, wpadając w nieznośny sopran, wysoko postawiony w pewnej kurii gej.
Pijany ksiądz zasnął w trakcie pogrzebu. Mieszkańcy: bardzo dobry człowiek… tylko chleje
Lubimy się. Spjamy kawki, komentujemy kościelne skandale, plotkujemy i spekulujemy. Kiedy jestem chory, robi mi wykład na temat naparów, które wspomagają zbijanie gorączki, kompulsywnie walczy z bakteriami: co chwila myje ręce, przeciera stoły, wyświetlacz komórki, a nawet cyferblat zegarka.
Opowiadając mi te wszystkie pikantne historie, zawsze się śmieje, powtarzając jak refren, że kiedyś go biskup za to wszystko zamorduje. – Bo to jest tak: trzymają takiego chłopaczka pod kloszem w seminarium, no i jak wyjdzie taki do świata, to mu palma odbija. Wyobraź sobie takiego wygłodniałego byczka.
Dają mu sutannę, czapeczkę z pomponem i nagle staje się kimś ważnym. Ma roztrząsać konflikty małżeńskie i omawiać życie intymne młodych małżąt. I to jest kwestia czasu, że stanie się ich opiekunem, będzie je pocieszał. One przecież tego szukają! – Nie przesadzasz? – podpuszczam go.
– Żebyś wiedział, ile my mamy takich sytuacji… – uśmiecha się. – No, ale nie mogę nic powiedzieć, bo biskup mnie udusi. O tak! – krzyczy, łapiąc się za szyję i zaciskając palce wokoł krtani
Wyjaśnia mi jednak, że to norma, że księża bywają lub trwają w związkach. I nikt z tym nic nie robi, dopóki nie wybuchnie w związku z tym jakiś skandal. Powód jest prosty: – Przecież już teraz nie ma księży. Jakby biskup miał odesłać prewencyjnie do domu księży emerytów każdego księdza, który żyje z kobietą, pije albo kradnie, nikt by nie został! – tłumaczy. – No tak – przyznaję mu rację. – To walka z wiatrakami. – Poza tym to nie pedofilia. – Uśmiecha się, zajadając się sernikiem. – Niech sobie ciupciają, byleby bez rozgłosu. – Ale czy tak bez rozgłosu da się na dłuższą metę? – zastanawiam się głośno. – Najlepsze są mężatki – spieszy mi z odpowiedzą. – Jeszcze lepiej z dziećmi.
- Nie ma bezpieczniejszego sposobu, by mieć ciastko i zjeść ciastko.
- To jest uczciwy kontrakt. Mamy swoje światy i wykrawamy jakąś część wspólną. Friends with benefits.
- Nie tylko zresztą chodzi o seks. To mogą być wspólne wyjścia, wyjazdy, realizowanie pasji. Mężczyznom jest tu prościej. Choć jest nas, gejów, w tym biznesie więcej niż heteryków, nie wzbudzamy aż takich podejrzeń. Jeśli chodzi o mężatki, to jednak relacje z nimi mogą wiązać się z pewnym ryzykiem.
Jak wynika z opisanych wyżej historii, zdradzani mążowie bywają nieobliczalni. Są jednak na to sposoby. Lesław Juszczyszyn wspomina: – Mój kolega miał nieformalny układ z mężatką.
Chodził z jej mężem na piwo, żeby stworzyć wrażenie, że to z nim się tak naprawdę przyjaźni. Aż boję się pomyśleć, o czym rozmawiali. Czy mąż wypłakiwał się w rękaw przyjacielowi pod koloratką, zwierzając z małżeńskich kryzysów? Czy ksiądz udzielał mu rad, jak powinien postępować z żoną? Dobrze, że mieli pod ręką piwo.
Ale księża bywają jeszcze bardziej bezczelni. Jeden w konfesjonale rugał męża kobiety, do której czynił zaloty. Miał mu za złe, że upokarza żonę stosunkiem przerywanym i spuszczaniem życiodajnego nasienia na jej brzuch.
Inny w trosce o komfort i bezpieczeństwo jego relacji z pewną mężatką załatwił mężowi pracę w transporcie międzynarodowym. Z uwagi na głęboką zażyłość z właścicielem firmy miał na bieżąco informacje o lokalizacji męża.
Ale zwiazek i tak się rozpadł, kiedy telefon duchownego przejrzała inna jego kochanka. Zagroziła konkurentce, że ujawni jej mężowi, że żyje w trójkącie, chyba że ta natychmiast zerwie tę relację. No i dopięła swego.